Dołącz do sympatyków akcji

NAJNOWSZE

16-sie-11 09:39
Akcje

Szukamy wszelkich śladów żydowskiej obecności w przedwojennej i wojennej Warszawie oraz całej Polsce!

zobacz...

09-sie-11 15:13
Inowłódz

Kiedyś byłam wkurzona.

Synagoga, kiedy się poznałyśmy, była biblioteką.

zobacz...

09-sie-11 12:31
Szczecinek

Została mi po niej lampa.

W dzieciństwie miałem dwie przyszywane ciotki.

zobacz...



Marek Wrocławski

Znakomity pomysł. Twórcom gratulacje a dla nas okazja do refleksji. Wszak żyjemy w kraju, w którym nasi rodzice zyli z Sąsiadami, Przyjaciółmi a czasem Wrogami, z Bliskimi a często nienawidzonymi - żyli wspólnie z Zydami, po których zniknęły niemal wszelkie ślady. Urodziłem sie i pochodzę z Tarnowa, miasta ogromnej liczby Żydów. Wymordowano Ich tuzż przed moimi urodzinami, w 1944 roku.

Jako dziecko zapamietałem tylko JEDNEGO, pana Weissa, naszego sąsiada. Ocalał tylko On i kilku jego kolegów. Ja z kolegami na Placu Rybnym w Tarnowie bawilismy sie pod bimą, resztkami starej bożnicy, na szczęście zachowanej do dziś. W ruinach pożydowskich domów jako chłopcy - poszukiwacze skarbów rozbieralismy stare piece szukając "złota". A filary bimy chroniły nas przez eksplozjami niewybuchów, które wrzucalismy do rozpalonego pod bimą ogniska. Dziś, już stary chłowiek zastanawiam się, jak to możliwe, że wtedy, kilka lat po wojnie, po starszliwej katastrofie nikt, absolutnie nikt nam dzieciom nic nie mówił o wymordowanym narodzie, o sąsidach naszych rodziców i starszych braci. A jeśli już to mówiono z pogardą, niechęcią... a może, mam nadzieję, i ze wstydem.

Jak to możliwe, że ja Tarnowianin, czyli pochodzący z miasta w dużej częsci zamieszkałego przez Żydów po raz pierwszy judaika, także polskie, mogłem zobaczyć dopiero w czeskiej Pradze? Wychowywany byłem w klimacie milczenia o Zagładzie, której dorośli byli świadkami zalednie kilka lat wcześniej, w klimacie obojętności, a może nawet wyraźnej niechęci do Żydów i przez dziesięciolecia taki też miałem do Nich stosunek. Tak też zapamiętałem 68 rok i niemal powszechną choć cichą satysfakcję z tego, że Zydzi wyjeżdżają. Tak bylismy ukształtowani. Nie przez "komunę" tylko przez dom rodzinny, Kościół, przez proste widzenie świata. My - Oni, Dobrzy - Żli. W końcu jednak przyszła refleksja.

Ja też tęsknię za Tobą Żydzie, mój były sąsiedzie, którego nawet nie zdążyłem poznać!!! Wiem, że nie wrócisz, ale wiem też że powinniśmy tęsknić. Chwilami boję się nawet myśleć o tym co się wydarzyło wszak tak niedawno, niemal na naszych oczach. Jak jest pewność, ze TO nie wróci?! Wiem i mam pewność, że mordowali Niemcy, nie żadni mityczni "hitlerowcy". Ale gdzie i jacy naprawdę wtedy byliśmy my? Ilu płakało na ulicach np, Tarnowa widząc prowadzonych na Rzeź, a ilu cieszyło się, że "niemcy rozwiązuja nam problem" Czy nie dlatego nadal milczymy....

<<< Great project. My congratulations to the authors. For us it's an occasion to think. We live in a country where our parents lived with Neighbours, Friends, and sometimes Enemies, with Close ones, and frequently hated – they had lived together with Jews, now gone almost without a trace. I was born in Tarnow, a city of a great number of Jews. They were murdered right before my the day of my birth, in 1944.

I remembered only ONE Jew, Mr. Weiss, our neighbour. Only He and few of his colleagues have survived. Me and my friends were playing under bimah, remain of an old synagogue, on Fish Square (Plac Rybny), luckily preserved until today. When we were young we played in the ruins of Jewish houses, as treasure hunters, we disassembled old stoves, looking for “gold”. And pillars of bimah protected us from explosions of bombs, which we were throwing into fire. Today, being an old man, I wonder how it is possible, that then, couple years after the war, after a terrible catastrophy, no one ever told us, kids, about the murdered nation, about the neighbours of our parents and elder brothers.

And if someone ever spoke of the Jews, they spoke with despise, aversion… or maybe, I hope, also with shame. How is it possible, that I, living in Tarnów, coming from a city inhabited in huge part by the Jews, for the first time have seen judaica, also Polish, in the Czech Republic, in Prague? I was raised in silence about extermination, which had been witnessed by adults merely couple of years before, in an atmosphere of indifference, and maybe even distinct aversion to Jews. For decades I thought of Them in the same way. This is how I rembered 1968 - I felt a silent satisfaction that Jews were leaving. This is how we were brought up. No by communism, but by family home, church and the way we viewd the world. We – They, Good - Bad.

At last, I started to think for myself. I also miss you, Jew, my ex-neighbour, whom I haven't even had the chance to meet!!! I know, that you won’t come back, but I also know, that we should remember and feel the loss. Sometimes I am afraid to even think about what had happened,  so recently, almost before our eyes. Can we be cartain that this atrocity will never come back? I know and I’m sure that it was the Germans who murdered, not some mystique “Nazis”. But where were we and what were we truly like then? How many of us cried on the streets of Tarnów, watching the Jews go to the slaughter, and how many were happy that “the Germans are solving our problem”? Isn’t that the reason why we remain silent? >>> translation by Natalia Szyszka >>>

                                                     

Napisz komentarz

Pola oznaczone * muszą zostać wypełnione.