Warszawa
Maria Filipek
Maria waha się, czy określiłaby się jako polska Żydówka, Polka żydowskiego pochodzenia czy Żydówka. - Rodzice mamy to Ukraińcy, ojciec był halachicznym Żydem, ale jego ojciec był Polakiem. Czyli jestem w połowie Ukrainką, w jednej czwartej Żydówką i w jednej czwartej Polką. Lubię się określać jako Polka ze świadomością swoich korzeni. Albo Środkowoeuropejka. Maria robi aplikację prawniczą w Warszawie. Długie włosy, czerwone usta, czarny płaszczyk. Wszystko poukładane, jak to u prawniczki. Szczery uśmiech. Z Poznania przyjechała do Warszawy w czerwcu i w gminie żydowskiej pracowała do października. To był jej pierwszy kontakt z gminą. Ciągle jeszcze układa sobie wszystko w głowie. - To jest dość skomplikowane. Babcia Ukrainka była przesłuchiwana przez SB, przesłuchującymi esbekami byli Żydzi. Rodzice ojca byli komunistami i dzięki temu przeżyli Holocaust - uciekli na Wschód. Teraz stoję przed wyborem w rodzaju: 'Kogo bardziej kochasz, tatusia czy mamusię? Bardziej jesteś nasza czy ich?'. Trudno mi to sobie intelektualnie opracować. W katolicyzmie trzeba się ochrzcić. A mój ojciec był halachicznym Żydem. Po prostu był! Skoro religia ma takie znaczenie dla Żydów, to czy można być Żydem niereligijnym? W sensie prawnym tak. Ma się pochodzenie żydowskie. Ja nie jestem w ogóle religijną osobą, ale zostałam wychowana w katolicyzmie i to forma katolicka jest mi bliższa niż modlitwa w synagodze.
Powyżej wklejam fragment tekstu w Wysokich Obcasach z lipca 2008 o młodych polskich Żydach z fragmentem o mnie.