Mrozy
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, mając około 7 lat chodziłam co sobotę, o 19 po mleko do gospodarzy, mieszkających za rogiem. Musiałam minąć kościół, parking przed kościołem i posesję należącą do straży pożarnej. Za strażą pożarną znajdowała się opuszczona działka - zarośnięta krzakami i zasypana gruzem - nikt tam nigdy nie wchodził. Pewnego wieczora jednak ciekawość przeważyła. W środku, między krzakami stały porozrzucane i częściowo porozbijane tablice nagrobne, zupełnie inne niż "nasze" (rodzice później wytłumaczyli mi, że to były nagrobki żydowskie). Chodziłam między nimi, próbowałam zrozumieć coś z napisów i oglądałam je dosyć długo gdy nagle zauważyłam, że leży między nimi jakiś człowiek (co gorsza żyje, porusza się i śmierdzi alkoholem). Uciekłam. Po raz drugi zdarzyło mi się tam wejść jakoś pod koniec lat 90tych, ale nagrobków już nie było. Do dziś nie wiem, co się z nimi stało.
Komentarz:1 , pią sierpień 17, 2012, 22:09:30