Lublin/ Cieszyn

Szary warkoczyk, mysi ogonek ze wstążeczką

Przystanek pierwszy: Majdanek. Gdy zbliżam się do głównego wejścia czuję jak z nerwów kurczy mi się żołądek. Pomnik Walki i Męczeństwa. Symbolizuje granicę między światem wolności, a światem zniewolonym. Jest ogromny, ma w przytłaczający sposób przypominać o krzywdzie wyrządzonej tym wszystkim ludziom. Jak tam będzie? Co tam zobaczę? Czy poradzę sobie z tym?

Kierując się ku magazynom i warsztatom obozowym, mijam sektor SS, przy którym nie chcę się zatrzymywać. Wracają myśli o jerozolimskim procesie Adolfa Eichmanna, byłego ss-mana. Nie wiem jak Hannah Arendt ( autorka książek żydowskiego pochodzenia) mogła słuchać jego zeznań podczas procesu i notować, że po dniu "pracy" w obozie zwyczajnie wracał do domu, jadł obiad, bawił się z dziećmi.

Łaźnia i komora gazowa. Przewodnik w tym momencie jest zbędny, wiszące na ścianach (prawie niewidoczne w półmroku) tablice, z dokładnymi relacjami byłych więźniów, są moim przewodnikiem. Dzięki nim mogę sobie dokładnie wyobrazić, co tu się działo siedemdziesiąt lat temu. W kolejnych trzech barakach oglądam relikty obozowe i więźniarskie, przerażające zdjęcia ofiar i tak bardzo niepozorne zdjęcia esesmanów oraz różnego rodzaju dokumenty, mapy. Wychodząc z baraku nr 45 jestem wstrząśnięta, ale jeszcze nie wiem, co czeka mnie w baraku nr 47... Tan barak jest inny niż poprzednie. Jest w nim prawie całkowicie ciemno, bije od niego pewien niepokój.

Wchodzę z obawą i staję jak wryta, łzy same spływają po twarzy. Na środku ciemnego baraku stoi podwyższenie, nad którym zwisają lampy zrobione z drutu kolczastego, a w tle słychać modlitwy w różnych językach. Najbardziej przejmujący jest głos prawie płaczącej staruszki, odmawiającej "Ojcze nasz". Wywołuje to u mnie silne wzruszenie, słowa brzmią jak echo nawet po wyjściu stamtąd, nie mogę uwierzyć, że ci ludzi cierpieli tyle lat.

Na polu III zatrzymuję się przy wystawie "Przybyli do getta... Odeszli w nieznane" upamiętniającej "Akcję Reinhardt". Na horyzoncie widzę mauzoleum, do którego powoli się zbliżam. Na fryzie kopuły widnieją słowa "Los nasz dla was przestrogą". Obserwuję, jak grupa żydowskiej młodzieży przygotowuje się do zaśpiewania piosenki, której słów nie rozumiem, ale domyślam się o czym śpiewają.    

Opuszczając Muzeum na Majdanku myślami wracam do Cieszyna, gdzie sprawa Żydów kiedyś tam mieszkających wyglądała inaczej. Do wybuchy II wojny światowej przy ul. Bóżniczej stała Synagoga, a w jej okolicach mieszkali wyznawcy judaizmu. Obecnie znajduje się tam zrujnowane boisko szkolne należące do Gimnazjum nr 1. Oczywiście postawiono tablicę upamiętniającą, ale wisi ona w słabo widocznym miejscu i pozostaje niezauważona. Z resztą nie tablica jest najważniejsza, dobijająca jest ignorancja mieszkańców. Młodzież nie interesuje się historią swojego miasta i nie ma pojęcia jaką wartość ma miejsce w którym się bawią, zaś starsi starają się omijać temat.

W naszym mieście odbyło się kilka akcji (np. "Tęsknię za Tobą, Żydzie" w 2010r.) starających oswoić ludzi z tematem Żydów, niestety angażowali się tylko nieliczni.

To dziwne, bo przecież od wielu lat odbywają się "masowe wycieczki" do obozów zagłady. Mój wyjazd do Majdanku był samotnym przejściem jakby "obok" tłumów. To nie była wycieczka turystyczna żeby odhaczyć na mapie kolejne odwiedzone miejsce. Szkoły uznają za obowiązkowe lekcje o holokauście, w podręcznikach podane są daty i zdawkowe opisy ile osób zginęło. Słupki, za którymi nie widać ludzi. Może dlatego nie potrafimy rozmawiać o Żydach? Pewnie wynika to z niechęci do przełożenia na codzienny język kwestii wykluczenia ich z naszej pamięci. Pamiętamy kto ich uśmiercił , podajemy liczby ale nie chcemy już przyznać się, że często dopuszczamy się do podobnej, wygodnej obojętności sprowadzając zagładę do kilku zdawkowych informacji.

Lidia Ostałowska w swojej książce "Bolało jeszcze bardziej" pisze o bulwersujących zachowaniach kibiców z Łodzi, którzy prowadzą walki, sprowadzające się m.in. do pisania obraźliwych tekstów na murach. Szykanowanie ma charakter antysemicki, bo kibice odnoszą się do kultury i symboli żydowskich: malują Gwiazdy Dawida, przeinaczają różne nazwy tak by znalazło się tam słowo "Żyd".

Jeden z kibiców zapytany dlaczego akurat używa takich określeń w celu obrażenia przeciwnej drużyny mówi: A w Polsce tak się utarło, że obraża się słowem Żyd?

Władze miasta próbują z tym walczyć, niestety bezskutecznie. Nie tylko w Łodzi widoczne są antysemickie zachowania. Tomasz Pietrasiewicz, dyrektor Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN w Lublinie, bardzo często spotyka się z takimi zachowaniami. Niejednokrotnie wybito w jego mieszkaniu szyby, podrzucano prowizoryczne bomby i rysunki swastyk. Ale za co dostaje w kość? Za to, że porusza tematy polsko-żydowskie, nie pozwalając zapomnieć ludziom o historii, upamiętniając miejsce kiedyś tak ważne. Gdy zwrócił się o pomoc do władz miasta, bezradni nie wiedzieli, co robić.

Policja nie jest przygotowana na tego typu sytuacje, nie wiedzą jak reagować, jakie działania podjąć. Państwo zbyt długo lekceważyło ten problem i nie określiło konkretnych zasad postępowania, a liczba tego rodzaju ataków wzrasta. We wrześniu namalowano swastykę na samochodzie Dariusza Libionki, szefa działu naukowego Muzeum na Majdanku, wcześniej obrzucano jego dom kamieniami.     

Wydawałoby się, że wizyta w obozie zagłady to po prostu kolejna wizyta w kolejnym muzeum. Stały element wycieczek czy wręcz centrum turystyczne, które trzeba odwiedzić. Nawet tam ludzie chętnie robią sobie zdjęcia z Pomnikiem Walki i Męczeństwa w tle. Jednak miejsce takie jak Majdanek pociąga za sobą szereg przemyśleń dotyczących postępowania ludzi, nie tylko w czasie wojny, ale przede wszystkim dziś. Szary warkoczyk, mysi ogonek ze wstążeczką leżą na ulicy, niestety zbyt często przechodzimy koło nich obojętnie.


Autor: Aga B.


Napisz komentarz

Pola oznaczone * muszą zostać wypełnione.


 
Aleksandra Fochtman
Comment
dojrzały tekst
Komentarz:1 , sob listopad 03, 2012, 18:18:49
Smutny temat, a podjęty z taką dojrzałością, brawo dla autorki.
Teraz w czasach globalizacji i pogoni za pieniądzem trudno wraca się do takich tematów jeśli zaś są podane z taką umiejętnością, czyta się je z zapartych tchem, chłonąc każde słowo. Bardzo dojrzałe spojrzenie autorki na problem budzi nadzieje ze pamięć o tych wszystkich ludziach nie zginie a przetrwa dzięki podejmowanym wciąż na nowo dyskusjom i artykułom temu poświęconym.