Betlej
Dostaję wiele listów w tej sprawie: postrzegania nas, Polaków, jako skrajnych antysemitów.
W dużej mierze jesteśmy winni takiej opinii poprzez nasze działania, defensywno/agresywną postawę, jak i lata zaniedbań i win. Jednak my jako ludzie oraz społeczeństwo podlegamy także pewnemu procesowi, którego czasami zagraniczni komentatorzy nie chcą dostrzegać, gdyż tak jest po prostu wygodniej.
Wydaje mi się, że obserwatorzy z zewnątrz niedoceniają zjawiska skrajnej ignorancji Polaków w kwestii żydowskiej (w dużej mierze wykreowanej przez świadomą politykę państwa i instytucji społecznych takich jak kościół, literatura, film czy telewizja - sam wskazywałe, jak na wycieczce w Auschwitz w 1985 roku mówiono mi, że zginęło tam 6 milionów Polaków o Żydach w ogóle nie wspominając) oraz olbrzymiej traumy spowodowanej przez Holocaust, z którą 30 milionów obywateli musiało sobie jakoś w amatorski sposób poradzić. Trzeba sobie uświadomić, że podczas czteroletniej żydowskiej kaźni wszyscy Polacy, którzy znajdowali się wtedy na terytorium Polski w taki czy inny sposób byli mimowolnymi świadkami mordowania, poniżania, gwałcenia i szczucia Żydów oraz zagłady ich miast w sposób całkowicie przekraczający możliwość racjonalizacji. Zwracam uwagę, że owa trauma zdwaja się u ludzi, którzy w jakiś sposób źle przysłużyli się Żydom (kolaborowali, wydawali, skorzystali z mienia itd), gdyż nakładające się na horror strachu poczucie winy całkowicie blokuje możliwość szczerego komunkowania własnych emocji, a co za tym idzie wytwarza postawę agresywną (która nota bene jest dziedziczona).
Skrzyżowanie fobii płynących z wypartego cierpienia oraz całkowitej "aktywnej" ignorancji (zapomnienia) daje to przedziwne i koślawe zjawisko polskiego antysemityzmu bez Żydów. Wiele osób pyta: jak możemy być antysemitami w kraju, w którym nie ma Żydów. Ano właśnie tak: poprzez istnienie ciemnego obszaru niepamięci i wyparcia, w którym skumulowane jest przerażenie. Patrzymy na stary żydowski cmentarz i mamy uczucie czegoś strasznego, bolesnego, tajemniczego i niechcianego. Ot co! Wielu z nas nie chce się z tym obszarem zmierzyć, idąc na łatwiznę podpowiedzi w stylu "spisek żydowski", "żydokomuna", "okradanie Polaków" i temu podobnych bzdur, umacniając tylko przyklejaną nam z zewnątrz etykietę antysemitów. Nie tędy droga. Nie oderwiemy tej łaty upierając się, że są podstawy do naszych niechętnych opinii.
Wydaje się, że bogata Europa - która zorganizowała nam w ogródku tę krwawą łaźnię - powinna była nam pomóc w procesie wychodzenia z traumy i procesie rehabilitacji, a nie pozostawić na pastwę prywatnej medycznej amatorszczyzny, która każdy aplikował sobie sam w miarę własnych możliwości. Oczywiście teraz nie ma już co na to liczyć i dopóki nie będziemy w stanie pomóc sobie sami, będziemy wpychani do tego wora, który służy niektórym do odreagowania własnych fobii i win.
Wierzę, że jedną z dróg wyjścia z "zaklętego kręgu" antysemityzmu jest wyzwolenie pozytywnych emocji wokół Żydów i odejście od ikonografii ofiar oraz poszukanie języka, który mógłby budować nowe relacje. Za wszelką cenę musimy odpolityczniać dyskusję i przenosić ją na powrót na poziom osobistego, czysto ludzkiego doświadczenia. Być może pozwoli to nam w końcu zmierzyć się z fobiami i strachami czyhającymi w naszej kolektywnej podświadomości. Kiedy wreszcie będziemy potrafili mówić o Żydach w bezpośredni i serdeczny sposób (lub kiedy nasza ewentualna niechęć stanie się niechęcią czysto ludzką, niechęcią małą, zwyczajajną, prozaiczną - o rozbity garnek czy krzywy płot), wtedy trudno będzie nam przyklejić antysemicką etykietę, gdyż po prostu nie będzie się trzymać.
Zróbmy to. Leczmy się.
<<< I keep receiving letters telling me how we, Poles, are perceived as complete anti-semits by the outside world.
In many respects we are guilty as charged. Both for the things we have done and because of our defensive/aggressive attitude. But on the other hand we as people and as a nation go through a process and everything has a reason which for some commentators may be sometimes more comfortable to neglect.
In my opinion the outside commentators underestimate the complete ignorance of the Polish people in the subject of Jews. In many ways this ignorance was created on one hand by the intentional politics of the Polish government and the institutions like the Church, literature, film and tv - I was telling the story how in 1985 I was told in Auschwitz that it was a death camp for 6 million Poles - no one mentioned Jews) and on the other hand by a huge trauma resulting from the Holocaust. 30 million Poles had to somehow deal with this trauma mostly in an amateur and uneducated way. We must understand that during the four years of the Jewish masacre all Poles - literaly all Poles - who were there, one way or the other were made witness to the killing, raping, humiliation of the Jews in ways which escape the rational. I would like to notice - what may sound surprising - that for those who did the Jews wrong (who either collaborated, gave the Jews in, took adventage of the property) the trauma is doubled: the guilt adds to the terror and completly block any sincere communication of the emotions and creates the aggressive attitude (which by the way may be inherited).
The combination of the phobias coming from the pushed away pain and complete and active ignorance (forgetting) results as this weird and lopsided phenomenon of the Polish anti-semitism without the Jews. Lots of people ask: how can we be anti-semitic without the Jews? Well, we can: because of this subconcious dark region of forgetting and represion where fear and terror are cumulated. We look at a Jewish cementary and we feel it is something terrifying, and misterious, and unwanted, and painful. That's precisely it. Many of us choose not to dig into this abys taking the easy way out through the ready answers like: "the Jewish conspiracy", the Jewishcommune, "the Jewish greed for Polish money" and all kinds of bullsit - justifying the label of anti-semitic Poles.
We could only wish that the rich Europe - who has organised this bloody bath in our backyard - would reach out a helping hand in our process of healing and recuperation and not just leave the patient to cure himslef in most amateur and uneducated way. Of course now it's too late and as long as we cannot help ourselves we will be pushed back into this sack which for many serves as a training bag to let off the steam of their own guilt.
I believe that one of the ways out of the "enchanted circle" of anti-semitism is evoking the positive emotions concerning the Jews, breaking away from the imigery of the victims, and searching for the ways of building human bonds. We must depoliticise the discussion and bring it back to the private, human experience. Maybe it will finally alow us to plunge into the abys and face the phobias and fears hidding in our collective consciousness. Only when at last we learn to speak of the Jews in a direct and openhearted way (or when our reluctance will become simple human irritation because of petty reasons directed at a specific person not a nation) it will become impossible to put the antisemitic lable on us because it just won't stick.
Let's do it. Let's cure. >>>
Napisz komentarz
Pola oznaczone * muszą zostać wypełnione.

Komentarz:5 , pon marzec 15, 2010, 11:19:30

Komentarz:4 , nie marzec 14, 2010, 20:50:17

Komentarz:3 , nie luty 07, 2010, 04:53:36

Komentarz:2 , czw luty 04, 2010, 19:31:32

Komentarz:1 , śro luty 03, 2010, 20:10:29
Komentarz:6 , pon marzec 15, 2010, 11:22:34