Eugenia Hinton Pocalun
Patrzmy na przyszłość. Bądźmy przyjaciółmi.
A jeśli jest to możliwe, szanujmy się nawzajem. Tego potrzebujemy wszyscy!
Tak to, dopiero teraz, gdy jestem już na emeryturze, mogę sobie pozwolić popatrzeć do tylu, kim jestem i skąd pochodzę. A to, nie łatwe zadanie. Co było już nie istnieje, nikt nie pamięta, nie ma kogo pytać, "olbrzymia dziura w życiu". Ze po tym, co było, pozwalają sobie podnieść głowę, popatrzeć na ten świat i powiedzieć: TAK, JESTESMY I ZOSTANIEMY!
Pragnę z całego serca, by następne pokolenia nie żyły w niewiedzy, albowiem przerażająca jest myśl, iż obecne, nie jest tak całkiem świadome i nie wiele wie lub nie jest zainteresowane tym, co działo się w tak niedalekiej przeszłości i jakie tak naprawdę, były losy ludzkie.
Szukając śladów i informacji o mojej rodzinie, odwiedziłam tego lata YAD VASHEM. Urodziłam się w sposób typowy dla mojego pokolenia, obarczonego pamięcią wojny. Obrazy z czasów zagłady znamy, bo widzieliśmy i "wsiąkaliśmy" je przecież od dziecka. Mimo to, jakież to było niesamowite przeżycie! Ruszyło i wstrząsnęło mną dogłębnie. Będąc dzieckiem nie zdawałam sobie sprawy i nie docierało do mnie jeszcze, jak waznym elementem historii były opowiadania naszych rodziców. Były sporadyczne, przepełnione bólem i może, dlatego niechętnie do nich wracali. Wojna naznaczając generacje naszych rodziców, ich bliskich przyjaciół i znajomych - tych wszystkich okaleczonych dorosłych, którzy karmili nas od dzieciństwa swoimi tragicznymi wspomnieniami, bardzo nie chcieli, abyśmy doświadczyli tego samego, czego oni doświadczyli. Doświadczeni, wiedzieli dużo więcej i robili wszystko, by nas przed nim uchronić. Ale od tych, którzy pamiętali lepiej i dokładniej, choć nie mówili wszystkiego albo mówili chaotycznie i wyrywkowo, nic już się nie dowiemy.
Nie poznałam nigdy swoich dziadków, swoich babć, swoich ciotek, wujków, bliższych oraz dalszych kuzynów. Holokaust zabrał wszystkich i nie pozostało po nich nic. Nawet skrawek papieru z drobnymi notatkami czy zapiskami.
Ocalał jednak mój Tato, którego sporadyczne opowiadania nie wyjaśniły niczego. Jego pamięć była najważniejsza, ale wojna, która przeżył, była dla niego ogromnym traumatycznym przeżyciem. Pragnienie pozostawienia wiedzy i jakiegoś śladu po nich, tlił się we mnie od dawna. Poczułam, ze jestem winna naszym przodkom a także i naszym rodzicom odtworzenie naszej, rodzinnej historii. Niestety, należę do pokolenia, które dopiero teraz, będąc już na emeryturze oraz po śmierci swoich najbliższych rusza w przeszłość, by spełnić zalęgły obowiązek, mimo, ze już niewiele pozostało do uratowania. Chce jednak by nasze wnuki, chociaż w części poznały to, co ich dotyczy i by wiedziały, kim są i skąd pochodzą ich korzenie. Korzenie obumierają a groby milczą. Pozostaje tylko pamięć i odrobina zdobytych z wielkim trudem świadectw, albowiem dokumentów, zniszczonych w pożodze wojennej nie da się na nowo odtworzyć.
Dzisiejszy dostęp do informacji i możliwość zdobycia chociażby tego, co przetrwało, stało się dużo łatwiejsze niż wtedy, przed laty, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Polsce. Chciałabym jednak, aby te ułatwienia były znaczniejsze i bardziej dostępne, a Ci, za którymi tęsknimy, nie były osobami obcymi i nam nieznanymi.
Tego życzę wszystkim tym, którzy tęsknią.
Napisz komentarz
Pola oznaczone * muszą zostać wypełnione.

Komentarz:5 , sob luty 05, 2011, 16:47:33

Komentarz:4 , sob luty 05, 2011, 12:30:00

Komentarz:3 , nie listopad 14, 2010, 11:54:58

Komentarz:2 , pią listopad 12, 2010, 09:21:28

Komentarz:1 , śro listopad 10, 2010, 16:42:15
Komentarz:6 , sob luty 05, 2011, 21:27:41