Krynki
Nie znałam i nie znam osobiście żadnej osoby pochodzenia żydowskiego. A może znam i nawet o tym nie wiem. To nie jest ważne. Dużo czytam o tym, jak Polska wyglądała przed wojną. Jakie panowały relacje społeczne, jak się żyło ludziom różnych narodowości i różnych wyznań. Zatraciliśmy to po wojnie. Tę wielkokulturowość, wielowyznaniowość. To współistnienie ludzi o różnych przeszłościach, pewnie i różnych wartościach, ale o wspólnej teraźniejszości.
Byłam w wakacje w Krynkach, niewielkim miasteczku (przed wojną to było miasto i chyba od roku znowu jest miastem), obecnie na wschodnim końcu Polski, 2 km dalej na wschód jest już Białoruś. Teraz to miejsce nie różni się od wielu podobnych w wielu przestrzeniach Polski. Niczym, może tym, że na terenie tego niewielkiego miasteczka znajduje się kirkut, cmentarz rzymsko-katolicki i prawosławny. Ten pierwszy, oczywiście, bardzo zaniedbany. Jest kościół, jest cerkiew i są pozostałości po 3 synagogach. Przed wojną mieszkali tu Żydzi, Polacy, Niemcy, Rosjanie, Tatarzy (10 km stąd znajdują się Kruszyniany, gdzie Tatarzy żyją jeszcze dziś). Wszyscy ci ludzie współżyli ze sobą, tworzyli jedną społeczność, choć tak zróżnicowaną, za to jakże ciekawą. Ileż mogli się od siebie uczyć.
Nie ma już takich miejsc w Polsce. Nie ma miejsc takiej koegzystencji, miejsc, które przez lata budowali ludzie różnych kultur, a teraz współtworzą je dalej. Nasza wielokulturowość, która jakaś jest, jest bardzo różna od tej z przeszłości. Nie było mi dane żyć w przedwojennej Polsce, nie było mi żyć w tych wielokulturowych miejscach, choćby tylko polsko-żydowskich. A chciałaby. Utrata to jest to słowo. Utraciliśmy jakąś dużą cząstkę nas. Brakuje mi jej.
Komentarz:1 , nie czerwiec 13, 2010, 00:09:54