Przysucha

Jakub Icchak syn Aszera

Synagoga w Przysusze i żywe duchy Żydów.

Jakub Icchak syn Aszera zwany był Świętym Żydem. To dzięki niemu Przysucha stała się ważnym centrum życia społecznego i intelektualnego chasydów w osiemnastym i dziewiętnastym wieku. W XXI wieku stanąłem w ruinach przepięknej synagogi przysuskiej w towarzystwie żydowskiej rodziny Chernobylskich.

 

Żywe duchy pomyślałem, gdy patrzyłem na Chernobylskich poruszających się po sali wokół kolumn osłaniających niegdyś bimę. (Bima to miejsce na którym wykładano torę i z którego kantor prowadził modły). Zdawało się, że ten moment zatopienia w czasie jest dla nich ważny. Czy założyciele gminy i budowniczowie synagogi przypuszczali wtedy, że ich synagoga obróci się w ruinę, w relikt odległej cywilizacji, z którą nie ma już kontaktu? Dla mnie, osoby patrzącej z dystansu swojego religijnego sceptycyzmu, synagoga i cmentarz w Przysusze mogą równie dobrze stanowić pozostałości cywilizacji Majów, której zwyczaje i wierzenia odeszły dawno w przeszłość, i które nie dają się łatwo odczytać z pozostawionych na ścianach hieroglifów. Czuję się trochę jak Amerykanin chodzący po ruinach azteckich świątyń. Może to byli barbażyńcy, którzy składali w ofierze kozła? A jednak ta cywilizacja odeszła zaledwie 70 lat temu! 

Film z synagogi w Przysusze:http://www.youtube.com/watch?v=waPS6emKdlc

 

Dla Chernobylskich ten kontakt jest znacznie bardziej żywy. Stają wspólnie i nucą pieśń, która w tajemny sposób łączy ich z duchami poprzedników. David odmawia modlitwę, czyni znak błogosławieństwa nad swoim nieletnim synem. Fotografujemy. Wszyscy. Chernobylscy też. O, ten kawałek kamienia wart jest uwiecznienia, ta kolumna, ten kapitel zdaje się piękny. Prawda jest taka, że nic tu nie ma. Nic, poza naszymi wrażeniami, intuicjami i nadziejami na podwiązanie się do czegoś więcej. A to słabo się fotografuje.

 

----------------------

Więcej o synagodze w Przesusze przeczytasz tu:http://www.kirkuty.xip.pl/przysucha.htm

Tomasz Bendig na temat Przysuchy:

Mały przyczynek - fragmenty dwóch wywiadów z Hanną Krall, które uświadamiają znaczenie takich miejsc:

Parę tygodni wcześniej przyszedł do mnie (Krzysztof Masewicz) i dał mi książkę Opowieści chasydów Martina Bubera. Otworzyłam książkę i zobaczyłam imiona, których nie znałam, i nazwy miejscowości, które jako reporterka znałam bardzo dobrze. Imiona należały do cadyków, czyli przywódców duchowych wspólnot chasydzkich, a miejscowości były ich siedzibami. Pamiętam tytuł, który mnie zastanowił Przysucha i szkoły pobratymcze. Oznaczał on, ze w małej prowincjonalnej Przysusze byt nie tylko ośrodek myśli teologicznej, ale z Przysuchy wypączkowały jesz?cze inne szkoły, miedzy innymi w Warce, Kocku i Górze Kalwarii. W tych miasteczkach kwitło bujne życie duchowe i intelektualne.

Czym wydał się pani ten świat?

Świat, który istniał przed zagładą, wydał mi się wielką zaginioną cywilizacją. Pojechałam do Przysuchy, Warki i Kocka z reporterskiej ciekawości. Zobaczyłam rozwalone nagrobki na nieistniejących cmentarzach, zrujnowane świątynie i żadnych ludzi z dawnego świata. Dopiero kiedy napisałam pierwsze teksty o Kocku i o Przysusze, odezwali się do mnie ludzie z bardzo daleka: z Rio de Janeiro, z Toronto, z Iowa w Ameryce. Jak Singer wywiózł ze sobą do Stanów ulicę Krochmalną, tak oni zabrali Kocki, Przysuchy, jakiś Tykocin, jakiś Otwock, i w nich pozostali na zawsze. W Polsce były miejsca, a gdzieś w świecie byli ludzie ze swoją pamięcią.


Autor: Rafał Betlejewski


Napisz komentarz

Pola oznaczone * muszą zostać wypełnione.


 
TomaszB
Comment
korekta
Komentarz:4 , pon lipiec 25, 2011, 13:02:42
Przepraszam, edytor "poprawił" nazwisko. Powinno być - Krzysztof Masewicz.
TomaszB
Comment
przyczynek
Komentarz:3 , nie lipiec 24, 2011, 23:04:00
Mały przyczynek - fragmenty dwóch wywiadów z Hanną Krall, które uświadamiają znaczenie takich miejsc:

Parę tygodni wcześniej przyszedł do mnie (Krzysztof Majewicz) i dał mi książkę Opowieści chasydów Martina Bubera. Otworzyłam książkę i zobaczyłam imiona, których nie znałam, i nazwy miejscowości, które jako reporterka znałam bardzo dobrze. Imiona należały do cadyków, czyli przywódców duchowych wspólnot chasydzkich, a miejscowości były ich siedzibami. Pamiętam tytuł, który mnie zastanowił Przysucha i szkoły pobratymcze. Oznaczał on, ze w małej prowincjonalnej Przysusze byt nie tylko ośrodek myśli teologicznej, ale z Przysuchy wypączkowały jesz?cze inne szkoły, miedzy innymi w Warce, Kocku i Górze Kalwarii. W tych miasteczkach kwitło bujne życie duchowe i intelektualne.

Czym wydał się pani ten świat?

Świat, który istniał przed zagładą, wydał mi się wielką zaginioną cywilizacją. Pojechałam do Przysuchy, Warki i Kocka z reporterskiej ciekawości. Zobaczyłam rozwalone nagrobki na nieistniejących cmentarzach, zrujnowane świątynie i żadnych ludzi z dawnego świata. Dopiero kiedy napisałam pierwsze teksty o Kocku i o Przysusze, odezwali się do mnie ludzie z bardzo daleka: z Rio de Janeiro, z Toronto, z Iowa w Ameryce. Jak Singer wywiózł ze sobą do Stanów ulicę Krochmalną, tak oni zabrali Kocki, Przysuchy, jakiś Tykocin, jakiś Otwock, i w nich pozostali na zawsze. W Polsce były miejsca, a gdzieś w świecie byli ludzie ze swoją pamięcią.
betlej
Comment
Re: Jakub Icchak syn Aszera
Komentarz:2 , czw lipiec 21, 2011, 10:56:17
Dziękuję, Nadiu.
Czekam na Twoje wspomnienia. Zapraszam do publikacji.
Nadia Bretsznajder
Comment
Przysucha
Komentarz:1 , śro lipiec 20, 2011, 21:57:12
Piekne, to co robisz i jak opisujesz.Dziekuje Ci Rafale