Łódź
Abramek Koplowicz

Idąc alejami Yad Vashem ma się wrażenie, że spaceruje się po przedwojennej Polsce. Z Lwowa do Krakowa jest kilka kroków. Uderzające, że w Jerozolimie, stolicy obcego państwa, jest muzeum, które jest tak szalenie polskie. Nie tylko sekcje są polskie, nazwy i nazwiska polskie, ale w końcu polskie są w gablotach dokumenty. Czytając je nie można uciec wrażeniu, że ogląda się muzeum zagłady Polaków, albo muzeum zagłady kultury polskiej. To nie byli obcy ludzie. To byliśmy my.
Oto nagle staję przed wymalowanym na ścianie dużym angielskim cytatem z poezji czternastoletniego chłopca, który zginął w Auschwitz. Podchodzę do gabloty, tam zeszycik mały, otwarty, pismem chłopca zapisany... I staję jak wryty, bo to nie żadne angielskie słowa, ale po prostu nasze... polskie...
Popłynę, pofrunę w świat piękny, daleki.
Popłynę, pofrunę przez morza, przez rzeki.
Chmura siostrzycą, wiatr będzie mi bratem.
Się będę zdumiewał nad Nilem, Eufratem. [...]
Się będę zdumiewał nad pięknym światem...
Abramek mieszkał w Łodzi. Zginął w Auschwitz w wieku czternastu lat. Pozostawił po sobie osiem wierszy. I świat...
Komentarz:4 , czw luty 11, 2010, 07:19:47